Wydaje się, że ta wystająca z muru fontanna, ukazująca pokraczną twarz o krzaczastych brwiach, bulwiastym nosie, zapadniętych oczodołach i olbrzymiej gębie, z której do marmurowej wanny-sarkofagu sączy się mizerny strumyczek wody, z dawien dawna stanowi integralną część jednego z najbardziej romantycznych miejsc w Rzymie. Za murem, do którego przylega, rozciąga się bowiem ogród pomarańczowy (Parco degli Aranci) usytuowany na skarpie Awentynu, skąd, szczególnie wieczorową porą, roztacza się wspaniały widok na miasto. Widać wtedy w nocnej poświacie wijący się u naszych stóp Tyber, iluminowaną kopułę bazyliki św. Piotra w oddali, bryłę kościoła św. Cecylii widzianą jak na dłoni i dominujący nad miastem, porażający swym ogromem Ołtarz Ojczyzny. Czasem w starej murowanej bramie parku siedzi starszy mężczyzna sprzedający smażone kasztany, a ich woń otacza to miejsce jak balsam zlewający się z zapachem drzew i sylwetkami zakochanych par, dla których park ten jest ulubionym miejscem spotkań.
Wydaje się, że ta wystająca z muru fontanna, ukazująca pokraczną twarz o krzaczastych brwiach, bulwiastym nosie, zapadniętych oczodołach i olbrzymiej gębie, z której do marmurowej wanny-sarkofagu sączy się mizerny strumyczek wody, z dawien dawna stanowi integralną część jednego z najbardziej romantycznych miejsc w Rzymie. Za murem, do którego przylega, rozciąga się bowiem ogród pomarańczowy (Parco degli Aranci) usytuowany na skarpie Awentynu, skąd, szczególnie wieczorową porą, roztacza się wspaniały widok na miasto. Widać wtedy w nocnej poświacie wijący się u naszych stóp Tyber, iluminowaną kopułę bazyliki św. Piotra w oddali, bryłę kościoła św. Cecylii widzianą jak na dłoni i dominujący nad miastem, porażający swym ogromem Ołtarz Ojczyzny. Czasem w starej murowanej bramie parku siedzi starszy mężczyzna sprzedający smażone kasztany, a ich woń otacza to miejsce jak balsam zlewający się z zapachem drzew i sylwetkami zakochanych par, dla których park ten jest ulubionym miejscem spotkań.